24.01.2024

Hejt na adoptujących – dlaczego dotyka chętnych na psy małe i w typie rasy?

author-avatar.svg

Dorota Jastrzębowska

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Hejt na adoptujących psy małe i w typie rasy to częste zjawisko. Wystarczy poczytać komentarze na grupach adopcyjnych pod postami, w których prezentowane są zwierzaki w typie yorka czy maltańczyka albo kundelki nazywane w ogłoszeniu „mikropieskami”.

hejt na adoptujących

fot. Shutterstock

Przeglądając komentarze, można odnieść wrażenie, że niektóre osoby uczyniły swoją życiową misją wypisywanie komentarzy mających „zawstydzić” lub wręcz potępić osoby, które są zainteresowane adopcją psa w typie rasy lub po prostu małego kundelka.

Hejt na adoptujących psy w typie rasy jest bezsensowny 

Gdy tylko pojawi się takie ogłoszenie, a pod nim zapytania chętnych, krytyczne komentarze od razu wyrastają jak grzyby po deszczu. Kiedy szuka się psa i często śledzi takie ogłoszenia, widać nawet pojawiające się regularnie te same nazwiska komentujących. Do nich oczywiście dołączają natychmiast inni i po chwili robi się lawina komentarzy typu: „Ludzie wstydu nie mają! Tyle kundelków w schroniskach, a wszyscy rzucają się na tego psiaka TYLKO DLATEGO, ŻE W TYPIE RASY!!!” albo „BO NAPISANE, ŻE MIKROPIESEK, to wszyscy od razu go chcą! Wstydźcie się ludzie! Co z Wami?!”. Takie komentarze nikogo nie powstrzymają przed adopcją – i bardzo dobrze. Nie po to ktoś daje ogłoszenie adopcyjne, żeby ktoś inny hejtował chętnych tylko dlatego, że coś mu się nie podoba. Bo właściwie, o co chodzi? Gdyby nikt się nie zgłosił, byłoby lepiej? Albo gdyby się zgłosiło dziesięciu chętnych, to byłoby w sam raz? Absurd, prawda? Poza tym takie komentarze świadczą tylko o tym, że hejtujący nie mają pojęcia, jak ogromnym wyzwaniem może być adoptowanie psiaka w typie którejś z małych ras. 

Hejt na adoptujących psy w typie rasy jest niesprawiedliwy i krzywdzący

Akurat ja coś o tym wiem z własnego doświadczenia – i mam porównanie. Kilkanaście lat temu adoptowałam suczkę w typie yorka. W oczach hejterów byłabym zapewne paniusią, która chce się pokazać z pieseczkiem w torebeczce, zamiast wziąć jakiegoś kundla ze schroniska. Już spieszę z wyjaśnieniem: takiego też wzięłam, 20-kilogramowego mieszańca. Oba te psy były ze mną 14 lat. I wiecie co? Chociaż nie żałuję żadnej z tych adopcji i oba psiaki były moimi wspaniałymi i bardzo kochanymi przyjaciółmi z większym kundelkiem nie miałam nawet połowy tych problemów i wydatków, co z maluszkiem w typie rasy. Półroczny psiak nie miał żadnych szczepień. Zaledwie kilka tygodni po tym, jak zawitał pod nasz dach, musiał mieć przeprowadzoną pierwszą operację rzepki w łapie. Jak się okazało, w późniejszych latach czekały nas jeszcze dwie kolejne. Problemy z tchawicą towarzyszyły nam przez całe życie. Można powiedzieć, że maluszek miał wszystkie wady typowe dla rasy. Gdybym kalkulowała – zgodnie z opinią hejterów – według której osoby adoptujące mikropieski poszukują „rasowego” psa za darmo, to bardziej opłacalne byłoby dla mnie zakupienie zdrowego szczeniaka od renomowanego hodowcy. Zamiast tego wolałam uratować zwierzaka, którego pierwotni właściciele porzucili przy pierwszym problemie, który się pojawił. Oczywiście problemy fizyczne nie były jedynymi, bo piesek miał potężne zaniedbania wychowawczo-socjalizacyjne. Nie był nauczony czystości ani przywołania, kompletnie nie znał świata, bo nie opuszczał terenu osiedla. Z jego lękliwością, wynikającą zapewne w dużej mierze z tych zaniedbań, borykaliśmy się przez całe życie. Czy wszyscy chcący adoptować małe pieski o nieznanej lub trudnej przeszłości, na przykład odebrane z pseudohodowli, są świadomi, na co się porywają? Pewnie nie, ale osoby dające ogłoszenia adopcyjne potrafią wybrać dobry dom, bez szkodliwej „pomocy” hejterów.

Hejt na adoptujących w psy w typie rasy szkodzi wszystkim adopcjom

Osobom piszącym takie krytyczne komentarze być może się wydaje, że przyczyniają się do popularyzacji adopcji kundelków mniej ładnych i mniej pożądanych od kieszonkowych psiaków. Jednak nic bardziej mylnego! W rzeczywistościtym trudniejszym adopcjom może pomóc właśnie duże zainteresowanie ogłoszeniem, które przyciągnęło większą niż zazwyczaj liczbę ludzi. Osoby zamieszczające takie komunikaty doskonale zdają sobie z tego sprawę i umiejętnie wykorzystują zwiększone zainteresowanie, proponując także inne psiaki tym, którzy wyrażają chęć adopcji. Takie ogłoszenia są zresztą często powtarzane – przecież nie dlatego, że nie ma chętnych na małe psiaki, lecz właśnie po to, by znaleźć jeszcze więcej potencjalnych domów. A hejtowanie chętnych do adopcji może doprowadzić jedynie do tego, że zdecydują się na zakup wymarzonej rasy psa od hodowcy. Czy to naprawdę jest intencją hejterów, którzy rzekomo bronią kundelków? Na to wygląda...

Hejt na adoptujących psy w typie rasy odbiera prawo wyboru

Co ciekawe, tego typu hejt pojawia się tylko na grupach adopcyjnych. Jakoś nikt nie krytykuje chętnych na rodowodowego pudla toy i nie sugeruje, że powinien kupić sobie raczej leonbergera. Dlaczego więc odbiera się chętnym do adopcji prawo do wybrania takiego psa, jakiego sobie wymarzyli i – co ważniejsze – na jakiego mają warunki? Dotyczy to zwłaszcza adopcji małych psów. Chyba nikt rozsądnie myślący nie zaprzeczy, że małemu psu łatwiej znaleźć spokojny kąt w niewielkim mieszkaniu czy miejsce w małym samochodzie, w którym trzeba zmieścić całą rodzinę. I że łatwiej zabrać małego psa w podróż w transporterze, oraz że wpuszczą nas z nim do większej liczby miejsc, do których nie wejdzie się z dużym czworonogiem. Takie są realia, chociaż wolelibyśmy, żeby było inaczej. Poza tym rozsądni ludzie biorą pod uwagę również swoje siły. Być może przez całe życie mieli duże psy, lecz przyszedł moment, że teraz są w stanie zająć się już tylko mniejszym – a więc mającym mniej siły – psiakiem. Tyle się mówi i pisze o odpowiedzialnej adopcji, konieczności przemyślenia wszystkich za i przeciw. A kiedy ktoś to zrobi i dochodzi do wniosku, że ma warunki tylko na małego psa, to spotyka się z hejtem, że nie chce wziąć innego zwierzaka: większego, starszego, bardziej chorego itp. itd.

Pies w typie rasy – nie tylko dla szpanu

A dlaczego ludzie często chcą psa w typie rasy? Wcale niekoniecznie dlatego, że chcą nim szpanować, bo pies w typie rasy to przecież wciąż tylko kundelek. Jednak rasy wyhodowano właśnie po to, by móc przewidzieć, co z psiaka wyrośnie. Czworonóg w typie rasy ma większe szanse osiągnąć docelową wielkość przynajmniej trochę zbliżoną do wzorca i mieć podobne cechy charakteru. W przypadku mieszańca niepodobnego do żadnej rasy trudno przewidzieć cokolwiek, a zwłaszcza docelową wielkość. Wiedzą to dobrze osoby, które próbowały korzystać z wyliczeń dostępnych w internecie kalkulatorów wagi – to taka sama loteria jak ocenianie wielkości dorosłego psa po grubości łap szczeniaka. 

Mikropiesek wagi średniej

Jak naprawdę „działają” ogłoszenia o mikropieskach? Znów służę własnym przykładem. Całkiem niedawno pojechałam po psiaka z takiego ogłoszenia kawał drogi – tylko dlatego, że chciałam szczeniaka, który wyrośnie na małego psa. Nie zależało mi na psie w typie żadnej konkretnej rasy. Uznałam jednak, że szczenięta ogłoszone przez dom tymczasowy jako dzieci po mamie miksie yorka i tacie miksie shih tzu mogą być docelowo niewielkie. W dość licznym miocie były szczeniaki rzeczywiście wyglądające na zdjęciu na psy w typie yorka, lecz w rzeczywistości okazały się uroczymi szorściakami. Ja jednak wróciłam do domu z psiakiem, który na razie z sylwetki przypomina raczej jamnika i jest rudzielcem. Rośnie toto jak na drożdżach i wiem już na pewno, że nie będzie żadnym mikropieskiem. Kalkulator wagi mówi, że może mieć docelowo ładnych kilkanaście kilogramów. Nie do końca w to wierzę, ale dyszka pęknie na pewno. Kocham każdy kilogram tego szczeniora. Czy ktoś ma ochotę mnie teraz hejtować, że odpowiedziałam na ogłoszenie o mikropieskach w typie yorka i shih tzu? Napiszcie koniecznie, a najlepiej pokażcie na zdjęciach, co wyrosło z waszych adoptowanych mikropiesków!

Pierwsza publikacja: 11.01.2024

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Dorota Jastrzębowska

Miłośniczka psów, szczególnie terierów. Obecnie opiekunka przygarniętej yoreczki Adelki, wolontariuszka opiekująca się kotami wolno żyjącymi w warszawskiej dzielnicy Ochota, była redaktor prowadząca czasopismo „Mój Pies i Kot".

Zobacz powiązane artykuły

18.11.2024

5 niebezpieczeństw, które stwarzają nieodpowiedzialni opiekunowie psów

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Niefrasobliwość niektórych psiarzy potrafi zadziwiać! Jakie błędy popełniają nieodpowiedzialni opiekunowie, narażając tym swojego psa na niebezpieczeństwo?

niebezpieczeństwa dla psa

undefined

10.10.2024

Pies czuje się samotny? 5 sygnałów, że powinieneś poświęcać psu więcej uwagi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Po czym poznać, że pies czuje się samotny i potrzebuje więcej uwagi ze strony opiekuna? Oto 5 najczęstszych sygnałów, które mogą o tym świadczyć!

null

undefined

09.10.2024

Pies w rytmie miasta - jak zarządzać czasem między pracą, a opieką nad pupilem?

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Jeszcze do niedawna całkiem powszechny był pogląd, że pozostawianie psa w samotności na czas naszej pracy jest dla niego męczarnią – a na posiadanie pupila powinny decydować się tylko osoby, w których domu cały czas jest ktoś obecny. Podobne opinie można było usłyszeć o mieszkaniu z psem w bloku. Psy trzymane cały dzień w ogródku, pod okiem starszych członków rodziny czy niepracującej pani domu, miały być o wiele szczęśliwsze i lepiej “wybiegane” niż ich miastowi współplemieńcy. Czasy jednak się zmieniły…

jak zarządzać czasem między pracą a opieką nad psem

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się