21.07.2010
Dariusz Jakubowski
psy.pl
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Dlaczego przygarnia bezdomne psy?
undefined
Rok temu, 1 czerwca, odeszła od nas po 15 latach nasza bokserka Bubulina (zobacz „Mój Pies” nr 3/2008). Dla mojej żony i dla mnie była to wielka rana. Ale uznaliśmy, że musi się ona sama zabliźnić. Pojechaliśmy na pierwsze od lat wakacje bez Bubeńki do Kazimierza Dolnego. I pomyśleliśmy sobie, że ona gdzieś tam z góry pokaże nam, jaką drogą mamy pójść. Chcieliśmy oddać to, czym ona nas obdarzyła. Z takim nastawieniem przetrząsaliśmy internet. I natrafiliśmy na historię bokserki, która w połowie lipca została znaleziona na Lubelszczyźnie – błąkała się po tamtejszych lasach z dwoma szczeniakami. Trafiła najpierw do przytuliska, a potem do
fundacji Boksery w Potrzebie. Swoimi maluchami opiekowała się
nadzwyczajnie – tak je wylizywała, że zyskały przydomki Ślimak i
Maślak (dziś oba są już w rodzinach adopcyjnych, z którymi mamy
kontakt). Ponieważ zawsze mieliśmy boksery, postanowiliśmy ją
przygarnąć. Ważyła 22 kg (dziś 40 kg) i wyglądała jak sto
nieszczęść.
Nim zabraliśmy ją 1 września do siebie, przebywała w szpitalu na
obserwacji, a potem w rodzinie zastępczej. Jej ówczesna opiekunka
była psychoterapeutką i zajmowała się dogoterapią. Bokserka
została kiedyś zabrana na taki seans i okazało się, że ma w sobie
pokłady matczynej troskliwości i swoją wielką łapą sama
przytulała osoby cierpiące na depresję.
Nasze pierwsze spotkanie odbyło się w przyjaznej psom kawiarni w
Sopocie. Leżała na kanapie, wziąłem ją na kolana, dostała pyszne
lody i… właściwie wszystko stało się jasne. Mieliśmy z żoną
poczucie, że ona wie, o co chodzi. Gdy się rozstawaliśmy, by
następnego dnia wziąć ją już na dobre, w jej pięknych oczach
widzieliśmy pytanie: „To co, rozstajemy się, nie idziemy razem?”.
Kiedy przywieźliśmy ją do domu i poszliśmy na spacer, okazało
się, że nie jest w stanie się załatwić. I tak przez dwa dni. Na
jedzenie się rzucała. Zaczął się bardzo intensywny rok.
Poprosiliśmy o pomoc dr Sumińską oraz behawiorystów i uczyliśmy
się pokazywać jej świat. Bo takiego psa po przejściach nie da się
włączyć jak telewizora – powiedzieć: już jesteś bezpieczna,
będzie fajnie. Trzeba na to poświęcić czas.
Ale najpierw było imię. Wydawało się, że ten „stary typ
boksera” – jak mówi lek. wet Joanna Iracka – wyglądający na
mocne suczysko aż się prosi o imię brzmiące zgodnie z posturą i
z pochodzeniem, np. Greta. Jednak my nie postąpiliśmy schematycznie,
obserwowaliśmy, kto do nas zawitał, i szukaliśmy dźwięków, na
które reaguje, aż powiedzieliśmy: „To Dziunia po prostu”, i
chwyciło.
Zaczęliśmy ją warunkować pozytywnie, każdy napotkany człowiek –
zwłaszcza ochroniarz w czarnym uniformie, którego się panicznie
bała – dostawał do ręki ciasteczko z prośbą, by podał je psu.
To zaprzyjaźnianie dotyczy także dzieci mieszkających w okolicy. Za
zgodą ich mam maluchy często dwa razy mniejsze od Dziuni podają jej
przysmaki, a ona potem liże je po rączkach, a nawet po twarzy.
I nie ma się co oburzać: jak mówi dr Sumińska, powinniśmy jak
najczęściej dawać się lizać zwierzętom, bo skoro jedzą one
różne świństwa i są zdrowe, to w ich ślinie muszą być
doskonałe dezynfekatory.
Musieliśmy Dziunię wysterylizować. Prawdopodobnie była
wykorzystywana w pseudohodowli (miała wyciągnięte sutki). Po zabiegu
przeprowadzonym przez naszego charyzmatycznego weterynarza, dr.
Kołodziejskiego, okazało się, że jajniki miała w tak złym stanie,
iż groziła jej ciężka choroba.
Przez ten rok nie obyło się bez przygód. Ponieważ dla mnie 19,
kiedy kurtyna idzie w górę, to środek dnia, więc często chodzimy
na spacery w nocy. Ma to swoje dobre strony, bo napotykamy mniej
zagrożeń. Ale nie zawsze się to sprawdza. Kiedyś Dziunia wybiegła
spod skarpy wiślanej w towarzystwie dzika. Ponieważ musiała sobie
radzić w życiu, więc jest dość niezależna. I tu też była gotowa
się nie poddawać, ale dzik ją olał i poszedł w siną dal. Dziunia
uznała jednak, że skoro on ucieka, to trzeba go gonić. Tak się
przez chwilę próbowali, a ja się zastanawiałem, czy już wchodzić
na drzewo. Wszystko skończyło się jednak happy endem.
Kiedy spacerujemy za dnia, Dziunia bawi się z okolicznymi psami. Do
jej największych przyjaciół należy pies potrącony autem przez
pewnego człowieka, a potem przez niego przygarnięty – jakby
zwierzaki po przejściach się wyczuwały.
Dziś Dziunia w niczym nie przypomina tego wychudzonego przerażonego
psa sprzed roku. Ma już własne zabawki, rytmy, klimaty, smaki
(nazywamy ją Smakija). Ze spokojem zagląda do miski, by sprawdzić,
co kuchnia wydała. Lubi owoce i mleko. Serdecznie wita i żegna
każdego gościa.
Warto przygarnąć zwierzaka i zobaczyć, jak rozkwita. Mamy nadzieję,
że Dziunia wkrótce będzie nam towarzyszyć wszędzie, tak jak
Bubulina. Zwłaszcza że bywa z nami w pracy i już kilka razy
wyjechała na koncerty. Mieszkaliśmy wtedy w hotelach przyjaznych
psom. Teraz przed nami pierwsze wspólne wakacje!
wysłuchała Magdalena Ciszewska
Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.
Zobacz powiązane artykuły
27.04.2025
8 sposobów na ochłodę psa. Jak pomóc psu podczas upału?
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Psy pocą się jedynie na opuszkach łap. Poza tym mogą się ochłodzić tylko dysząc, dlatego nigdy nie zakładajmy im ciasnego kagańca! Jak możemy pomóc pupilowi podczas gorącego lata? Sprawdź, jak schłodzić psa podczas upałów!
undefined
25.04.2025
Twój pies sika z emocji? Sprawdź, jak rozwiązać ten problem!
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Psiak, który często sika z emocji, może być prawdziwym utrapieniem! Z czego wynika ten uciążliwy problem? Sprawdź, jak można go rozwiązać!
undefined
24.04.2025
Pies zamknięty w samochodzie podczas upałów. Jak mu pomóc?
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Podczas upalnych dni pies zamknięty w samochodzie narażony jest na śmierć! Sprawdź, jak możesz mu pomóc i kiedy powinieneś wybić szybę w samochodzie.
undefined