16.03.2020
Co zrobić, gdy w czasie zagrożenia koronawirusem zachoruje nam pies?
Aleksandra Więcławska
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Akcja społeczna #zostańwdomu, nawołująca do tego, by każdy zastosował izolację i niepotrzebnie nie narażał się na kontakt z wieloma osobami, trwa. Chorych na koronawirusa w Polsce każdego dnia przybywa, więc apel jest jak najbardziej potrzebny. Tylko co ma zrobić psiarz, gdy zachoruje mu pies?
fot. Shutterstock
Kilka dni temu, w czwartek, miałam umówioną z psem wizytę u weterynarza specjalisty. Nie była to nasza pierwsza wizyta, a kontynuacja leczenia. Dokładnie w czwartek kończyły się zaordynowane wcześniej leki i był to czas na decyzję, co robić dalej. Nie miałam jednak pewności, czy lecznica weterynaryjna, do której się wybieraliśmy, jest otwarta. W związku z zagrożeniem koronawirusem szkoły i przedszkola zostały już zamknięte, coraz więcej miejsc ogłaszało to samo. Zadzwoniłam więc, by się upewnić, jak sytuacja. „Wszystkich pacjentów przyjmujemy, działamy normalnie, zabezpieczamy się i nie boimy. Jak komuś zachoruje pies, przecież nie możemy być zamknięci! Proszę przyjeżdżać!” – poinformowała mnie przez telefon recepcjonistka.
Tłumów nie było
Spakowałam więc psa do samochodu i pojechałam na umówioną godzinę. Mimo że lecznica działała na dwa gabinety – w jednym specjalista przyjmował tylko zapisanych pacjentów, do drugiego mogły przychodzić zwierzaki prosto z ulicy, bez zapowiedzi – w poczekalni było pusto. Do „zwykłego” gabinetu nie przyszedł nikt. Recepcjonistka przyznała, że rzeczywiście ruch jest znikomy. Do specjalisty przyszło kilka psów, które były umówione, ale właściwie żaden opiekun psa się z innym nie spotkał.
Następnego dnia przeczytałam na facebookowym fanpage’u lecznicy, że weterynarze będą przyjmować wyłącznie pacjentów umówionych wcześniej telefonicznie. Proszą też, by z jednym zwierzakiem przychodziła jedna osoba, i to na pewno zdrowa. Apelują też o płacenie kartami zamiast gotówką, by ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusów na pieniądzach.
Niektóre lecznice działają, niektóre się zamknęły
Sprawdziłam, jak wygląda sytuacja w innych lecznicach w Warszawie i okolicach. Niektóre z nich tuż przed weekendem ogłosiły, że w związku z zagrożeniem koronawirusem czasowo zawieszają działalność, na razie na okres dwóch tygodni. Ale, jak wiadomo, sytuacja jest dynamiczna, więc nikt nie wie, czy sytuacja w pierwszych dniach kwietnia będzie inna i czy będzie bezpieczniej niż jest teraz.
Większość lecznic jednak zdecydowała się działać i przyjmować pacjentów, choć w ograniczonym zakresie i z zachowaniem środków ostrożności. Te zasady bezpieczeństwa to przede wszystkim umawianie wizyt na godziny – gdy lecznica ma recepcję i kogoś, kto te wizyty umówi – lub prośba o to, by wszyscy czekali na swoją kolej na dworze, a nie w poczekalni. Poza tym wszyscy zachęcają do płatności bezgotówkowych. Czy jednak mimo wszystko weterynarze się nie boją, że przychodzi do nich dużo nieznajomych osób?
Boimy się, ale musimy pomóc, gdy zachoruje pies czy kot
O ten lęk przed spotkaniami z nieznajomymi zapytałam lekarza weterynarii Dorotę Cibor z podwarszawskiej lecznicy.
Oczywiście, że się boimy, tak jak większość osób. Specyfika naszej pracy jest taka, że każdego dnia spotykamy się z mnóstwem nieznajomych osób, i inaczej pracy weterynarza w lecznicy wykonywać się nie da. Robimy, co możemy, by ograniczyć zagrożenie – stale wietrzymy pomieszczenia, po każdym kliencie dezynfekujemy klamki, terminal płatniczy, stół. Apelujemy do opiekunów naszych pacjentów, by przychodzili tylko w nagłych przypadkach, gdy naprawdę ich pupil potrzebuje pilnej pomocy. Ograniczyliśmy też godziny pracy lecznicy. Ale czy możemy zupełnie zamknąć przychodnię? Trudno powiedzieć, jak w najbliższych dniach rozwinie się sytuacja w kraju, ale na ten moment myślę, że nie. Co mają zrobić ludzie, gdy nagle naprawdę poważnie zachoruje im pies? Złapie kleszcza, wpadnie pod samochód, dostanie ataku padaczki? – mówi lekarz weterynarii Dorota Cibor.
Czy jednak w którymś momencie lecznice, z troski o zdrowie swoich pracowników, nie zaczną zawieszać działalności, tego nie wie nikt.
Jak mogą się zabezpieczyć opiekunowie psów?
Zwierzaki, podobnie jak dzieci, przeważnie chorują w najmniej odpowiednim momencie. W niedziele, w święta, w środku nocy. Aby zminimalizować ryzyko problemów w tym trudnym dla wszystkich okresie, spróbujmy się jak najlepiej przygotować. Oczywiście nikt z nas nie wie, kiedy zachoruje mu pies, ale są sprawy, które można przewidzieć.
Zadbaj o zapas leków, jeśli twój pies choruje przewlekle
Psiaki, które zostały już dawno temu zdiagnozowane, mają określone leki, które muszą stale przyjmować. Podawania ich nie można przerwać! Psy cierpiące na schorzenia kardiologiczne, cukrzycę, zespół Cushinga czy niedoczynność tarczycy wymagają codziennego podawania medykamentów. Sprawdź, czy masz w domu ich zapas na kilka tygodni. Jeśli nie, zadzwoń do swojego weterynarza i umów się na ich odbiór.
Zabezpiecz psa przed kleszczami
O tym można mówić zawsze i temat właściwie przez cały rok (w związku z ciepłymi zimami) będzie aktualny. Ale teraz już naprawdę sytuacja jest niezwykle poważna. Na dworze temperatura blisko 10 stopni C, mrozów nie było, więc kleszczy jest rekordowo dużo. Nawet zabezpieczone psy przynoszą ich ze spacerów mnóstwo! W dodatku przypominamy, że kleszcz może się czaić i w przydomowym ogródku, to nie jest problem dotyczący tylko tych psów, które biegają po lasach i łąkach. A gdy lecznice nie będą funkcjonować w pełnym wymiarze godzin, czy nasz pies z podejrzeniem babeszjozy na pewno otrzyma pomoc na czas? Warto psa skutecznie zabezpieczyć (kroplami lub tabletką), by w tym trudnym czasie nie spotkały nas przykre niespodzianki.
Sprawdź, w razie pilnej potrzeby, jak twoja lecznica pracuje
Obecnie wiele lecznic prowadzi swoje strony na Facebooku, z których można się sporo dowiedzieć o ich bieżącej działalności. To tam najczęściej weterynarze wrzucają posty o tym, czy pracują krócej, normalnie, czy może w ogóle. Ale nawet jeśli lecznica, do której najczęściej chodzisz ze swoim psem, nie jest aktywna w internecie, zawsze możesz zadzwonić. Jeśli tylko z psem będzie się działo coś niepokojącego, z czym na pewno nie poradzisz sobie bez pomocy lekarza, nie wahaj się zadzwonić! Na wszelki wypadek przygotuj sobie też zawczasu numery telefonów do innych lecznic w okolicy, gdyby twoja akurat była nieczynna, a pies poważnie zachoruje.
Certyfikowana trenerka psów (kurs ukończony w Centrum Kynologicznym Canid). Ukończyła też liczne kursy i uczestniczyła w kilkunastu seminariach z zakresu zachowania, żywienia i opieki nad psami.
Zobacz powiązane artykuły
21.11.2024
Zrób coś wyjątkowego na Święta – dołącz do akcji #CharytatywnaChoinka!
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Święta to czas, kiedy obdarowujemy bliskich prezentami i dzielimy się ciepłem. A co z tymi, którzy nie mają rodziny ani domu? Dzięki akcji #CharytatywnaChoinka, organizowanej przez Fundację Sarigato w ramach projektu „Karmimy Psiaki”, każdy z nas może sprawić, że zwierzęta w schroniskach poczują magię Świąt. To już siódma edycja tej wyjątkowej inicjatywy, w której pomagamy czworonożnym podopiecznym z całej Polski.
undefined
07.11.2024
Co warto kupić dla pupila? Poradnik zakupowy!
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Zwierzęta domowe mają dobroczynny wpływ na ludzi. Badania dowodzą, że kontakt z czworonogami redukuje stres, pozwala rozładować napięcie, zachęca do aktywności fizycznej. Zwierzęta uczą swoich opiekunów empatii, okazywania uczuć. Miłości psa czy kota nie do się porównać z niczym innym, pupile kochają bezwarunkowo.
undefined
28.10.2024
"Postaw na łapy. Dosyp coś od siebie"! Ruszyła akcja wsparcia zwierząt z terenów powodziowych
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Już dziś dobiega końca akcja, w której Radio 357 i marka Biofeed połączyły siły, by wesprzeć zwierzęta w schroniskach dotkniętych skutkami powodzi w Polsce. Inicjatywa zakłada, że każde 15 zł przekazane przez patronów radia, to kilogram karmy przekazany przez darczyńców, a BIOFEED dokłada od siebie drugi kilogram!
undefined