20.09.2019
Czy twój pies czuje się przy tobie bezpiecznie? Wywiad z behawiorystą Piotrem Wojtkowem
Aleksandra Więcławska
Ten tekst przeczytasz w 11 minut
Jak to zrobić, by pies czuł się przy nas bezpiecznie? Czy aby był szczęśliwy, powinien się wybiegać? Pierwszy pies w życiu – czy może być ze schroniska? Na te i wiele innych pytań odpowiada Piotr Wojtków, jeden z najbardziej znanych behawiorystów w Polsce.
fot. Zuzanna Zajbt
Z behawiorystą i trenerem psów Piotrem Wojtkowem rozmawiamy w związku z premierą książki „Słuchając psa”, autorstwa Piotra Wojtkowa i Zofii Zaniewskiej-Wojtków. Więcej o książce możecie przeczytać TUTAJ.
Skąd pomysł na książkę? Czy powstała ona z obserwacji właścicieli psów spotykanych na spacerach, czy raczej jest wynikiem Waszej pracy z psami, które spotykacie na konsultacjach behawioralnych?
Zajmujemy się szeroko pojętą edukacją. Dla bardzo wąskiej grupy osób, robiąc szkolenia trenerskie i dla behawiorystów, ale też dla szerszego grona osób, które chcą po prostu przyjść ze swoim psem i skorzystać z naszej pomocy. Przychodzą wówczas na konsultację behawioralną czy trening. Ale staramy się też docierać do osób, które może nie są zainteresowane szkoleniem czy treningiem, ale chciałyby się czegoś dowiedzieć o psach. Zależy nam na edukacji, i książka ma taką właśnie rolę spełniać. Docierać do osób, które może nie są gotowe na pracę z behawiorystą, ale książkę już chętnie kupią. To nasz pomysł na to, by docierać z wiedzą o tym, jak psy odczuwają świat, jak ważne jest dla nich poczucie bezpieczeństwa i wsparcie ze strony człowieka. Wszystko to jest niezbędne, by zrozumieć psi świat. Staramy się też przekazywać, jak dbać o potrzeby psów oraz jak – i jakimi metodami – psa czegoś nauczyć.
Czy można więc powiedzieć, że to książka dla każdego?
Tak, myślę, że tak. Nawet jeżeli ktoś nie ma psa, ale chce się więcej dowiedzieć o świecie tych zwierząt, to będzie to dla niego bardzo dobra lektura. Dostajemy już sygnały od osób, które choć nie mają psa, przeczytały naszą książkę, że bardzo im się podobała i wiele się dowiedziały. Ale nawet trenerzy czy behawioryści, którzy się zawodowo zajmują psami, też znajdą w książce dużo ciekawych informacji, bo staraliśmy się powplatać różne historie i sytuacje z naszych doświadczeń zawodowych. To taki dodatkowy smaczek książki – nie sucha, podręcznikowa teoria, a przykłady z codziennej pracy. Także pracy w naszym Psiedszkolu, które prowadzimy z Zosią.
Książka ma tytuł „Słuchając psa”, a więc zwraca uwagę na to, że to nie tylko pies ma nas słuchać i wykonywać nasze polecenia, ale też my powinniśmy zacząć słuchać tego, co on do nas mówi. Tylko… jak to zrobić? Jak słuchać, by coś usłyszeć?
Spójrzmy na to tak – jak my, ludzie, czujemy się w różnych sytuacjach? Co jest nam potrzebne do szczęścia? Jeżeli nie czujemy się bezpiecznie w świecie, w którym żyjemy, bo na przykład straciliśmy pracę i brakuje nam środków do życia, to nie możemy realizować swoich dalszych potrzeb. Podstawą jest to poczucie bezpieczeństwa. Ale wróćmy do psów. Co zrobić, by pies czuł się przy nas bezpiecznie? Musimy wyeliminować wszystkie sytuacje, których się obawia i sprawić, by poczuł się w trudnych momentach bardziej komfortowo.
Mam przykład akurat z dzisiejszego poranka, kiedy byłem z moim psem w studiu telewizyjnym. Bordo przestraszył się kucyka, który akurat też tam był. Zobaczył tego kucyka i zaczął się wycofywać, szczeknął też dwa razy. Co więc zrobiłem, jako że słucham mojego psa? Najlepsze, co mogłem zrobić, to poprosić panią, aby zatrzymała kucyka (by nie szedł dalej na nas). Tak też zrobiłem. Wraz z Bordo odeszliśmy też kawałek dalej. Zobaczyłem, że pies się rozluźnił, wysypałem mu na trawę kilka smaków i w ten sposób sprawiłem, że on się poczuł bezpieczniej w tej sytuacji. I to jest podstawa – psy muszą się czuć przy nas bezpiecznie, by mogły być szczęśliwe. A to nie jest możliwe bez słuchania psa, bez zwracania uwagi na sygnały, jakie do nas wysyła.
Tak więc podstawą jest odpowiednia komunikacja między mną a psem. Rano Bordo powiedział mi tak: „nie czuję się pewnie w tej sytuacji, boję się”. Ja, zabierając go od idącego na nas kucyka, powiedziałem mu: „dobra, rozumiem cię. Ja sprawię, że poczujesz się lepiej. Zwiększymy dystans, odczujesz ulgę, uda ci się uniknąć sytuacji, w której będziesz się czuł zagrożony”.
A co zrobiłaby większość opiekunów psów w tej sytuacji?
Większość trzymałaby szarpiącego się psa na smyczy, stojąc w tym samym miejscu. Dodatkowo mówiliby: „nie bój się, nie bój, konik jest bezpieczny, nic ci nie zrobi”. Ale tak naprawdę pakowaliby psa w jeszcze trudniejszą sytuację. Obserwuję psy każdego dnia, i to zupełnie przypadkowe, które mijam na ulicy. Widzę, że jeśli pies się czegoś boi, to bardzo często jest trzymany na krótkiej smyczy, a opiekun nie zwraca uwagi na to, że może ten pies potrzebuje odejść, potrzebuje zwiększenia dystansu, potrzebuje znaleźć się w innej przestrzeni. Czasem pies potrzebuje po prostu tego, żebyśmy go przytulili i pogłaskali. Jeżeli będziemy – po pierwsze – słuchali psa, a po drugie – odpowiadali na te sygnały, czyli będziemy się wzajemnie słuchali, to nasza relacja i więź będzie dużo silniejsza. I to jest właśnie myśl naszej książki, żeby opiekunowie tak na to wszystko patrzyli.
Jakie są największe – i najczęściej powielane – błędy popełniane przez opiekunów psów?
Błąd się pojawia już w naszym nastawieniu. Na przykład mamy psa i równocześnie mamy jakieś oczekiwania wobec jego zachowania, w dodatku te oczekiwania są bardzo duże. Chcemy, żeby ten pies zachowywał się według określonego standardu i schematu, jaki sobie wyobrazimy. A rzeczywistość jest taka, że trafił nam się pies, który jest niepewny wobec ludzi i na nich szczeka. Nasze oczekiwania są wówczas jakie? Żeby nie szczekał! Ale nie możemy się tym frustrować. To nasze nastawienie jest największym błędem. Bo tak naprawdę musimy zrozumieć to, że gdy nasz pies obawia się ludzi, to naszym celem jest to, żeby się poczuł trochę lepiej w ich obecności, bezpieczniej. Wtedy przestanie szczekać. Bo to nie szczekanie jest problemem – on tylko w ten sposób do nas mówił, jak bardzo się boi. Jeżeli będziemy mieć takie nastawienie, że chcemy pomóc naszemu psu odnaleźć się w ludzkim świecie, to już unikniemy wielu podstawowych błędów.
Jakie jeszcze błędy się często powtarzają?
Jest taki błąd, który pojawia się zwłaszcza przy adopcji. Ludzie oczekują, że uratowany pies będzie im wdzięczny. Przecież oni otworzyli przed nim świat bezpiecznego życia przy człowieku, a ten pies niszczy meble, szczeka na inne psy na spacerach. Jest niewdzięczny! Kolejna kwestia to brak edukacji opiekunów i nieobserwowanie swoich psów, sygnałów przez nie wysyłanych. Opiekunowie powinni edukować się, by wiedzieć, co pies swoim zachowaniem próbuje im zakomunikować. Bardzo często ludzie zgłaszają się do nas – do behawiorystów – gdy pies zaczyna krzyczeć. A dużo wcześniej pies mówił już coś do nas, tyle że szeptem. I na te szepty musimy zwracać uwagę, czyli na te sygnały, które świadczą o tym, że pies może się czuć niekomfortowo.
Czy jeśli chce się wziąć do domu pierwszego psa w życiu, warto zajrzeć do schroniska? Czy raczej psy, które tam znajdziemy, są problemowe?
Absolutnie nie można tak powiedzieć. W schronisku, z którym współpracuję – a jest to schronisko w Korabiewicach – jest mnóstwo psów. I są to psy o różnych charakterach, naprawdę wspaniałe, bardzo społecznie nastawione na kontakt z człowiekiem. Psy z Korabiewic są zabierane na wycieczki do miasta. Dzięki temu można zobaczyć, jak dany pies by się w takiej miejskiej rzeczywistości odnalazł, jak czułby się, gdyby miał w niej zamieszkać. Wówczas wiemy, czy danemu psu szukać domu w mieście, czy poza nim. Naprawdę możemy znaleźć psa, który będzie fantastyczny, który będzie przy nas szczęśliwy. I my też możemy być przy nim szczęśliwi.
A czym się nie kierować, wybierając psa ze schroniska?
Nie wybierajmy psa po wyglądzie, tylko dlatego, że nam się ten pies po prostu podoba. Porozmawiajmy ze schroniskiem szczerze o tym, jakie mamy warunki. Powiedzmy, że to ma być nasz pierwszy pies w życiu. Chcemy przecież znaleźć psa, który będzie się czuł dobrze w danej sytuacji. Dzięki temu unikniemy błędów, nie wpakujemy – ani siebie, ani psa – na żadną minę. Jeszcze raz powtórzę – jesteśmy w stanie w schronisku znaleźć fantastyczne psy, również takie dla debiutującego psiarza.
Jeśli okaże się, że mamy psa z problemami i potrzebujemy pomocy specjalisty, to na co powinniśmy zwrócić uwagę, wybierając odpowiednią osobę? Skąd wiadomo, czy ktoś naprawdę pomoże, a nie zaszkodzi psu?
Bardzo ważne są opinie o tym, jak dana osoba pracuje. Trzeba też rozróżnić psich specjalistów – inna jest rola behawiorysty, inna jest rola trenera. Zupełnie inaczej wygląda praca nad nauką zachowań (trener), a inaczej praca nad rozwiązywaniem problemów (behawiorysta). Sprawdźmy, czy osoba, do której się kierujemy, ma wykształcenie, czy skończyła jakąś szkołę, która kształci behawiorystów i trenerów. Jest wielu samouków, którzy intuicyjnie coś próbują robić, ale nie do końca jest to poparte aktualną, rzetelną wiedzą.
Kolejna kwestia – czy dana osoba stale pogłębia i aktualizuje swoją wiedzę. Ja sam 5 lat temu zupełnie inaczej pracowałem z psami niż pracuję dzisiaj, nie mówiąc już o tym, jak pracowałem 15 lat temu. Ważne więc, by osoba, która ma nam pomóc, była na bieżąco z najnowszą wiedzą. Na przykład Zosia jeździ na różne kongresy, słucha, obserwuje, jak różni trenerzy pracują i później do wybranych osób jeździ – nawet na drugi koniec Europy – by się od nich uczyć i w naszej szkole wprowadzać nowe standardy.
A samo podejście do pracy z psami?
Tak, to bardzo ważne. Unikajmy behawiorystów i trenerów, którzy stosują środki awersyjne, bo bazowanie na strachu może i daje natychmiastowe efekty – wszak przerywa zachowanie – ale jednak jeśli pies odczuwa strach, to czuje się zagrożony. A to może pogłębić jego problemy.
Czy wybiegany pies to szczęśliwy pies? Jak to jest z tymi psimi parkami i rzucaniem psu piłki?
Uważam, że psy potrzebują interakcji, w których się czują bezpiecznie i dobrze. Psy puszczone w parku – mimo że biegają w dużej grupie psów – w dużej mierze muszą radzić sobie ze stresem. Próbują uniknąć niebezpiecznych sytuacji, tych, w których się czują nie najlepiej. Albo próbują przegonić innego psa, albo próbują przed nim uciekać – takie bieganie w kółko psów bardzo często na tym właśnie polega. Dużo bezpieczniejszą formą jest taki spacer, podczas którego pies na wielu płaszczyznach może zaspokajać swoje potrzeby. Powinien wyglądać tak: trochę zabaw z nami, trochę zabaw węchowych, a także spotkania z innymi psami, ale krótkie (kilkuminutowe) i pojedyncze (czyli jeden pies się bawi z jednym psem). Czasem psów może być kilka jednocześnie, ale tylko wtedy, gdy się dobrze znają i lubią. Z nowymi psami zwykle zapoznajemy naszego pojedynczo.
A co z tą piłką – rzucać, czy nie rzucać?
Pogoń jest bardzo ekscytującym elementem łańcucha łowieckiego. Wybieganie psa piłką, rzucanie mu jej 50-60 razy może sprawić, że będzie on jeszcze bardziej pobudzony i podniecony. Gdy wróci do domu, nie będzie w stanie się wyciszyć. Nie jesteśmy z Zosią przeciwnikami piłek, ale musimy znaleźć pewną równowagę. Nie ma nic złego w rzucaniu psu piłki 3-4 razy. Można potem schować ją w trawie, poprosić, by pies ją wyszukał. Taka zabawa z piłką jest w porządku.
To, co często widzimy u dynamicznych psów, te próby wybiegania takiego energicznego psa piłką, daje odwrotny efekt. Psu trudno się wyciszyć, poza tym uzależnia się od bardzo silnych emocji. Teraz potrzebuje 30 rzutów, za dwa miesiące będzie potrzebował 50, a potem nie będzie w stanie w ogóle przerwać tego aportowania. Będzie ciągle szczekał i wymuszał, a jak schowamy piłkę – będzie szukał innych obiektów, które może gonić. Rolkarzy, kaczki, ptaki, hulajnogi, rowery, samochody…
W książce jest mowa o „szczęśliwej siódemce”, która jest swojego rodzaju drogowskazem dla opiekunów psów, czego potrzebuje ich pies. Co się kryje pod tym hasłem?
Uważamy, że budowanie dobrej relacji z psem i sprawienie, że pies będzie przy nas szczęśliwy, składa się z kilku elementów. Podstawą jest poczucie bezpieczeństwa. Jeśli pies już się czuje przy nas bezpiecznie, to ważne jest, żeby miał zaspokojone swoje potrzeby. Tak samo jak ja mam różne potrzeby związane z różnymi stymulacjami – na przykład potrzebuję kilka razy w tygodniu uprawiać sport, uwielbiam szperać w internecie w poszukiwaniu nowych doniesień ze świata psów, cenię sobie prowadzenie zajęć i kontakty społeczne. Można powiedzieć, że to są komponenty mojego szczęścia. Każdy pies też ma swoje komponenty szczęścia, musimy o tym pamiętać. A więc, po kolei.
To zacznijmy od pierwszego elementu.
Sen i odpoczynek. Chodzi o miejsce, gdzie pies może odpocząć, może się zrelaksować, poczuć bezpiecznie. Jeżeli nasz pies szuka sobie jakiegoś schronienia w ciasnych miejscach – pod stołem, między szafami – to spróbujmy mu stworzyć jakiś azyl. Może w postaci budki, w której będzie mógł odpoczywać? Kolejną ważną psią potrzebą, ważną także dla dorosłego psa, jest zabawa. Tę potrzebę możemy zaspokajać także wspólnie, bawiąc się z psem w różne gry, ćwiczenia związane z przeciąganiem szarpaka.
Jedzenie to też jest ważna potrzeba. Ale pamiętajmy, że psy są zdobywcami jedzenia, więc one uwielbiają jeść, wydobywając coś, wyszukując to jedzenie. Świetnym pomysłem może być mata węchowa czy rozkładanie ścieżek ze smakołyków. Część karmy możemy też wydać psu podczas treningu, jako nagrodę za wykonywanie ćwiczeń. W przeszłości zawsze po zdobyciu jedzenia pies miał możliwość wyciszenia się poprzez żucie, gryzienie, lizanie. Tego typu aktywności też mu są potrzebne po to, by przejść ze stanu pobudzenia w stan relaksu, uspokojenia się i wyciszenia. Ponieważ to jest istotne, warto po spacerze dawać psu jakiegoś gryzaka, którego może żuć i lizać. Na przykład może to być gumowa zabawka, z której pies może wylizywać pastę, która jest w środku.
Następny element to kontakty społeczne.
Tak, zarówno z psami, jaki i z ludźmi. Pamiętajmy tylko, że nie każdy pies ma potrzebę kontaktu z każdym człowiekiem i musimy to szanować. Podobnie jest w tych kontaktach między psami. Jeżeli będziemy to respektowali i będziemy dostrzegali, jakie są potrzeby naszego psa, stworzymy mu bezpieczny świat. I potrzeba, którą ma każdy pies, to potrzeba eksplorowania, zwiedzania, węszenia, poznawania nowych miejsc i zapachów. To jest dla psów tak samo ważne, jak dla nas czytanie książek, szukanie różnych informacji w internecie. Pies musi mieć możliwość swobodnego węszenia! Nie tylko na smyczy. Jeśli nasz pies nie wraca na wołanie i nie możemy go spuścić, zapnijmy psa na długą linkę. Ale węszenie każdemu psu musimy umożliwić, bo jest mu to potrzebne do szczęścia.
Na koniec powiedzmy jeszcze, w jaki sposób książka „Słuchając psa” pomaga psom w schronisku.
Część dochodu z książki jest przeznaczona na schronisko w Korabiewicach. Cieszymy się więc, że przy okazji przekazywania wiedzy możemy też coś przekazać schronisku, z którym współpracujemy już piąty rok.
Patronem medialnym książki jest portal Psy.pl.
Certyfikowana trenerka psów (kurs ukończony w Centrum Kynologicznym Canid). Ukończyła też liczne kursy i uczestniczyła w kilkunastu seminariach z zakresu zachowania, żywienia i opieki nad psami.
Zobacz powiązane artykuły
18.11.2024
5 niebezpieczeństw, które stwarzają nieodpowiedzialni opiekunowie psów
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Niefrasobliwość niektórych psiarzy potrafi zadziwiać! Jakie błędy popełniają nieodpowiedzialni opiekunowie, narażając tym swojego psa na niebezpieczeństwo?
undefined
10.10.2024
Pies czuje się samotny? 5 sygnałów, że powinieneś poświęcać psu więcej uwagi
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Po czym poznać, że pies czuje się samotny i potrzebuje więcej uwagi ze strony opiekuna? Oto 5 najczęstszych sygnałów, które mogą o tym świadczyć!
undefined
09.10.2024
Pies w rytmie miasta - jak zarządzać czasem między pracą, a opieką nad pupilem?
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
Jeszcze do niedawna całkiem powszechny był pogląd, że pozostawianie psa w samotności na czas naszej pracy jest dla niego męczarnią – a na posiadanie pupila powinny decydować się tylko osoby, w których domu cały czas jest ktoś obecny. Podobne opinie można było usłyszeć o mieszkaniu z psem w bloku. Psy trzymane cały dzień w ogródku, pod okiem starszych członków rodziny czy niepracującej pani domu, miały być o wiele szczęśliwsze i lepiej “wybiegane” niż ich miastowi współplemieńcy. Czasy jednak się zmieniły…
undefined