26.04.2017
Ucz psa jak dziecko i dziecko jak psa
psy.pl
Ten tekst przeczytasz w 5 minut
Niezależnie od tego, czy masz psa, czy dziecko, te rady ci się przydadzą.
fot. Shutterstock
Kilka lat temu akcja „Zerwijmy łańcuchy” przebiegała pod hasłem „Psy czują i myślą jak dwuletnie dzieci”. Uświadamiało ono, że zwierzęta mają emocje, zdolność uczenia się i kojarzenia nieodbiegające często od naszego, ludzkiego.
Niejedna mama się obruszy, że dziecko porównuje się do zwierzęcia. Jednak traktowanie dzieci jako pełnoprawnych istot ludzkich wcale nie ma długiej tradycji. Jeszcze na początku XX w. współtwórcy behawioryzmu Iwan Pawłow, Burrhus Skinner i John Watson eksperymentowali na dzieciach w poszukiwaniu uniwersalnych praw funkcjonowania umysłu. Ich metody badawcze są wątpliwe moralnie z dzisiejszego punktu widzenia, ale wyniki były i są użyteczne w pracy z każdym organizmem zdolnym do uczenia się. Dotyczy to i zwierząt, i ludzi, tak dzieci, jak i dorosłych czy osób upośledzonych.
Każdy organizm dąży do osiągnięcia przyjemności i unika przykrości. Dlatego zrobi niemal wszystko, by to, co przyjemne, zaczęło się jak najszybciej i trwało jak najdłużej, a to, co przykre – odwrotnie: zaczęło się jak najpóźniej i trwało jak najkrócej.
Umiejętne wykorzystanie tej zasady to podstawa zarówno w uczeniu dzieci, jak i psów. Wiele razy byłem zaskoczony, ile metod stosowanych w treningu psów sprawdza się doskonale w uczeniu dzieci i jak niektóre techniki pracy z osobami np. autystycznymi można przenieść na grunt szkolenia psów.
Dystans za spokój
Niedawno poproszono mnie o pomoc w związku z zachowaniem adoptowanej bokserki, która w domu jest spokojna i przyjazna wobec ludzi, a na spacerze atakuje napotkane psy. Okazało się, że tak sobie radzi ze strachem zgodnie z zasadą, że najlepszą obroną jest atak. Zaproponowałem więc, by dać jej to, czego oczekuje, czyli zwiększenie dystansu, pod warunkiem że zachowa się spokojnie.
Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że opiekunka bokserki, która jest terapeutką dzieci autystycznych, często stosuje podobną metodę w pracy z nimi. Wyjaśniła mi, że nie tolerują one dotyku i wpadają w panikę, jeśli dzieje się coś, czego nie potrafią w danej chwili zaakceptować. Gdy udaje się takiemu dziecku zrobić nawet niewielki postęp, w nagrodę otrzymuje zwiększenie dystansu. Bardzo pomaga to uczyć je, jak mają sobie radzić ze światem, w którym żyją.
Potęga pchełek
Moja koleżanka Marzena pracuje z dziećmi niepełnosprawnymi umysłowo. Wśród nich jest chłopiec, który nie umie panować nad emocjami i trudno mu się skupić na zajęciach. Kiedyś podczas wspólnego spaceru z psami opowiedziałem jej o schemacie zmiennych proporcji nagradzania i o działaniu „jackpota”, który stanowi cenną nagrodę dla psa, gdy wykona coś nadzwyczaj trudnego. Schemat ten polega na włączeniu „reguły hazardu”. Każde poprawne zachowanie to jak wykupienie losu na loterii. Niektóre losy są puste, inne wiążą się z nagrodą, a naprawdę rzadko pojawia się taki z wielką wygraną.
Marzena zastosowała metodę w swojej klasie. Każde dziecko miało słoik, do którego nauczycielka wrzucała za właściwe zachowanie kolorowe żetony (jak do gry w „pchełki”). Ten, kto w danym dniu uzbierał ich najwięcej, otrzymywał nagrodę: zabawną naklejkę, batonik itp. Pomysł okazał się niesamowicie skuteczny. Dzieci poczuły się naprawdę zmotywowane do tego, by zdobyć jak najwięcej żetonów, a więc zaczęły się przykładać do nauki i koncentrować na zajęciach.
Dwunożni i czworonożni terroryści
Teraz pora na zupełnie inną historię. Oglądałem kiedyś odcinek „Superniani”, w którym dwuletnie dziecko, chcąc coś wymusić, rzucało się na podłogę, darło się wniebogłosy, biło mamę po twarzy i pluło.
Przypomniała mi się ośmiomiesięczna labradorka Zelda, która terroryzowała rodzinę, a szczególnie seniorkę – panią Marię. Otóż Zelda miała metodę, jak zostać dłużej na spacerze, gdy świat jest pełen kałuż i błota. To raj dla labradora, dla starszej pani – niekoniecznie. Klasyczny konflikt interesów. Gdy tylko suczka się zorientowała, że opiekunka chce wracać – kładła się na ziemi, a próby skłonienia jej do powstania owocowały szczerzeniem zębów i skakaniem na człowieka.
W domu Zelda też czasem zrywała się z posłania i rzucała się na panią Marię z zębami. Co robiła pani Maria? Dawała Zeldzie smakołyk, żeby ta się uspokoiła. Skutek był chwilowy, po czym suczka znów wymuszała. Gdy pani Maria ją ignorowała – labradorka zamieniała się w Czupakabrę, wpadała w szał i gryzła tak, że przebijała skórę na rękach opiekunki.
Co zrobiła Dorota Zawadzka, czyli Superniania? Zastosowała negatywne wygaszenie. Posadziła dziecko na wygodnej pufie, zwanej „karnym jeżykiem”, i wyjaśniła, że ponieważ zaatakowało mamę, za karę posiedzi tyle minut, ile ma lat. W tym wypadku dwie minuty. Potem może przeprosić i zachowywać się inaczej.
Początkowo dziecko protestowało. Za każdym razem, gdy chciało złamać zakaz, było odprowadzane na pufę. Po dwóch minutach mama podchodziła i wyjaśniała, że kara się skończyła i teraz dziecko może się przytulić i przeprosić. Przemiana była niesamowita. Dziecko zrozumiało, że rodzice je kochają, ale wyznaczają też granice, których nie wolno przekraczać.
A co zrobiliśmy z Zeldą? Gdy zaczynała skakać i gryźć, opiekunka mówiła spokojnie „eee”, a suczka była wyprowadzana do innego pokoju na 20-30 sekund, aż się uspokoiła. Potem wprowadzano ją do pokoju i nagradzano miłymi słowami za spokojne zachowanie. Po kilkunastu powtórzeniach Zelda zrozumiała, że jeśli skacze i gryzie, traci korzyść, jaką zamierzała osiągnąć, i co więcej – traci towarzystwo człowieka. Zaś opiekunowie są mili i nagradzają ją, gdy zachowuje się grzecznie.
A co ze spacerem? Zaskoczyliśmy Zeldę niespodziewaną nagrodą. Wybraliśmy pogodny dzień i ruszyliśmy na spacer. Po 10 minutach skierowaliśmy się w stronę domu. Zelda zatrzymała się i położyła na boku. Wtedy pani Maria powiedziała „eee” i Zelda wstała. W nagrodę ruszyliśmy dalej. Widać było, że na pyszczku suczki maluje się nieopisane zdumienie i radość. Zrozumiała, że wykonanie tego, o co prosi opiekun, może spowodować, że zaczną się dziać cudowne rzeczy, których się nie spodziewała. Od tej chwili spacery nie są problemem.
Spryt zamiast kary
Sposoby radzenia sobie z problemowym zachowaniem psów i dzieci mogą więc być proste i oparte na pozytywnym wzmocnieniu. Aby takie działania były skuteczne, trzeba się zastanowić, co powoduje, że dany problem się utrwalił, czyli jakie są źródła wzmocnienia niepożądanego zachowania.
Potem należy zidentyfikować korzyść, którą osiąga podopieczny, zachowując się w nieakceptowany przez nas sposób.
Wtedy albo uczymy zachowania alternatywnego, albo tak manipulujemy środowiskiem, aby pupil dostał to, na czym mu zależy, pod warunkiem że zachowa się we właściwy sposób.
Możemy też zabrać spodziewaną korzyść, oferując nagrodę wtedy, gdy zachowanie będzie odpowiednie. Nie trzeba uciekać się do kar, bicia czy szarpania. Pozytywne podejście wymaga od opiekuna wymyślenia sprytnych sposobów na to, aby podopieczny cieszył się, odnosząc zaplanowany przez nas sukces.
Autor: Jacek Gałuszka
Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.
Zobacz powiązane artykuły
18.11.2024
5 niebezpieczeństw, które stwarzają nieodpowiedzialni opiekunowie psów
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Niefrasobliwość niektórych psiarzy potrafi zadziwiać! Jakie błędy popełniają nieodpowiedzialni opiekunowie, narażając tym swojego psa na niebezpieczeństwo?
undefined
10.10.2024
Pies czuje się samotny? 5 sygnałów, że powinieneś poświęcać psu więcej uwagi
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Po czym poznać, że pies czuje się samotny i potrzebuje więcej uwagi ze strony opiekuna? Oto 5 najczęstszych sygnałów, które mogą o tym świadczyć!
undefined
09.10.2024
Pies w rytmie miasta - jak zarządzać czasem między pracą, a opieką nad pupilem?
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
Jeszcze do niedawna całkiem powszechny był pogląd, że pozostawianie psa w samotności na czas naszej pracy jest dla niego męczarnią – a na posiadanie pupila powinny decydować się tylko osoby, w których domu cały czas jest ktoś obecny. Podobne opinie można było usłyszeć o mieszkaniu z psem w bloku. Psy trzymane cały dzień w ogródku, pod okiem starszych członków rodziny czy niepracującej pani domu, miały być o wiele szczęśliwsze i lepiej “wybiegane” niż ich miastowi współplemieńcy. Czasy jednak się zmieniły…
undefined