28.10.2021

„Adoptowałam psa, który miał być zdrowy”. Dlaczego o chorobie zwierzaka często dowiadujemy się po adopcji?

null

Aleksandra Prochocka

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Schroniska nie zawsze podają prawdziwe informacje o psach i ich stanie zdrowia. Dlaczego u psa, który miał być zdrowy, wychodzą przeróżne problemy?

pies miał być zdrowy

fot. Shutterstock

Coraz więcej osób decyduje się na adopcję psa ze schroniska. Mimo że opieka nad takim zwierzakiem nie zawsze jest łatwą sprawą! Psiaki po przejściach mogą mieć różne problemy behawioralne, które wychodzą na jaw dopiero po kilku dniach w nowym domu. Lęk separacyjny, brudzenie w domu, obrona kanapy przed domownikami… Takich problemów nie da się zauważyć podczas spacerów zapoznawczych. Kolejnym zaskoczeniem dla świeżo upieczonych opiekunów adopciaka bywa także stan zdrowia psa. Szczególnie jeśli wybrany przez nich pies miał być zdrowy, a po adopcji wykryto u niego poważną chorobę… Dlaczego schroniska nie zawsze informują zainteresowanych o takich problemach?

„Ten pies miał być zdrowy!”

Niezwykle często zdarza się, że schroniska nie podają prawdziwych informacji o stanie zdrowia psa. W internecie natknąć się można na wiele historii pokazujących, jak bardzo krzywdzące może to być zarówno dla adoptujących, jak i samych psów czy promocji adopcji.

Oriona adoptowałam z jednego z dużych schronisk. Specjalnie szukałam w miarę młodego, choć już dorosłego psa. Niedawno musieliśmy uśpić naszą poprzednią sukę, którą pokonał nowotwór i nie chciałam znów szybko żegnać się ze zwierzakiem. Z informacji na stronie schroniska wynikało, że Orion ma około 4 lat, był więc w sam raz. Wolontariusze podczas spacerów zapoznawczych zachwalali jego świetną kondycję i masę energii, wydawało się więc, że jest całkowicie zdrowy. Po adopcji pies zaczął dziwnie kaszleć, więc pojechaliśmy do weterynarza. I dowiedzieliśmy się, że Orion ma problemy z sercem, a do tego liczy sobie przynajmniej 8 lat! Psa już nie oddamy i będziemy go leczyć, ale czujemy się oszukani przez schronisko. To niepoważne, żeby tak traktować ludzi, którzy chcą pomóc – opowiada nam Marta z jednego z dużych miast w Polsce.

Wiele osób postawionych w takiej sytuacji nie odda psa do schroniska. Prędzej zgodzą się na leczenie czworonoga, z którym już związali się emocjonalnie, nawet jeśli będzie się to wiązało z wysokimi kosztami. Nie zawsze jednak można sobie na to pozwolić.

„Kłamstwa działają na szkodę psów”

Pojechaliśmy do schroniska, żeby wybrać psa. Mamy w domu małe dziecko i nie stać nas na wzięcie jakiegoś chorego psa. Dlatego jak zobaczyliśmy Amora, zapytaliśmy pracownika, czy psiak jest zdrowy. I taki według niego był, więc od razu zabraliśmy psa do domu. Pierwszego dnia Amor dostał biegunki i zabrudził nam pół mieszkania. Weterynarz stwierdził, że to wina robaków i że od psa może zarazić się też nasze dziecko! Dodał, że przy tym pasożycie odrobaczanie będzie trwać dobre kilka tygodni. Zwróciliśmy psa do schroniska, bo nie tego oczekiwaliśmy. Pracownik zaproponował nam innego, ale już się zraziliśmy i więcej nie zamierzamy decydować się na adopcję. Kłamiąc w ten sposób, schroniska tylko zachęcają do kupowania psów – oburza się członek jednej z grup na Facebooku.

Czy schroniska celowo zatajają informacje o stanie zdrowia, by szybciej „wypchnąć” psy do nowych domów i nie musieć ponosić ich kosztów leczenia? I czy zwracanie do schroniska psów, które nie są zgodne z przedstawionym opisem sprawi, że ten proceder kiedyś się skończy?

Dlaczego schronisko nie podaje prawdziwych informacji o psie?

Okazuje się, że brak informacji o chorobach nie zawsze jest wynikiem złej woli schroniska. Powody takich błędów i niedoinformowania są często zupełnie inne…

Nigdy nie oszukałabym adoptujących! Kluczem do powodzenia adopcji i tego, żeby pies miał po niej szczęśliwe życie w kochającym domu, jest udzielenie o zwierzaku jak najwięcej informacji. To właśnie one pozwalają ludziom podjąć świadomą decyzję ze wszystkimi jej konsekwencjami. Tyczy się to nie tylko zachowania psa, ale też jego stanu zdrowia – mówi wolontariuszka Kasia z biedniejszego schroniska na północy Polski.

Brak regularnych badań nie pozwala wykryć chorób

Okazuje się, że w wielu przypadkach o chorobie danego psa nie wie też samo schronisko i osoby zajmujące się adopcjami. Za brak takich informacji odpowiadają często problemy finansowe danego przytuliska i ogromna liczba psów.

Niestety przy tak dużej liczbie psów, ograniczonym wolontariacie i ciągłym braku wystarczającej opieki weterynaryjnej po prostu nie jesteśmy w stanie wykryć wszystkich chorób. Nawet w wielu lepszych schroniskach nie robi się rutynowo psom regularnych badań krwi, nie mówiąc już o usg czy rtg, które pozwoliłyby wykryć różne dolegliwości, zanim jeszcze zaczną dawać wyraźne gołym okiem objawy. Czasem zdarza się, że pies w schronisku zachowuje się zupełnie normalnie. Nic nie sugeruje, że ma chore serce, niewydolność tarczycy czy nawet padaczkę. Nikt tych psów nie obserwuje 24 godziny na dobę, nie monitoruje, ile wody wypijają, większość z nich chodzi tylko na krótkie spacery. U takiego psa choroba często zostaje zauważona dopiero po adopcji. Czyli wtedy, gdy ktoś przygląda się jego zachowaniu przez dłuższy czas, gdy pies się porządnie wybiega i zmęczy, albo gdy opiekun pójdzie z tym psem na badania kontrolne – kontynuuje Kasia.

Problem nie dotyczy tylko małych schronisk

Biedniejsze schroniska zazwyczaj nie zatrudniają lekarzy weterynarii. W takich miejscach weterynarze przyjeżdżają do psów zaledwie kilka razy w tygodniu. Skupiają się wtedy wyłącznie na nagłych przypadkach wymagających natychmiastowej pomocy. Jednak nawet adoptując psa ze schroniska, w którym na stałe pracują specjaliści, nie zawsze można liczyć na to, że u zwierzaka wykryte zostaną wszystkie dolegliwości zdrowotne.

Jestem wolontariuszką schroniska, które uchodzi za jedno z najlepszych schronisk w Polsce. Nie zliczę, ile razy to my, wolontariusze, wieźliśmy psa na konsultacje zewnętrzne do dermatologów, okulistów, chirurgów na własny koszt, bo schroniskowi „eksperci” rozkładali ręce i nie umieli zdiagnozować przyczyn dziwnych objawów albo w ogóle uważali, że nie widzą problemu i jeszcze robili nam awantury, że mieszamy się w ich sprawy. Zdarzyło się nawet, że przez kilka lat leczyli psa na zapalenie pęcherza, aż w końcu wybłagaliśmy usg… Okazało się, że pies w środku już prawie tego pęcherza nie miał, bo zmienił się w gigantyczny guz nowotworowy – załamuje ręce wolontariuszka, która woli pozostać anonimowa.

Za dużo psów, za mało pracowników

W schroniskach, w których przebywa kilkaset psów, pracuje zazwyczaj zaledwie kilku weterynarzy. Zajmują się oni przyjmowaniem przywiezionych do schroniska psów, rozdzielaniem leków, przeprowadzaniem kastracji i innych operacji oraz wykonywaniem różnych badań. Natłok pracy, jaka spada na barki tych lekarzy, powoduje przemęczenie, z którego wynikać mogą pomyłki.

Jako wolontariusze nie mamy wglądu do kart leczenia psów i możemy polegać tylko na tym, co usłyszymy od innych pracowników. Jednemu z psów pod moją opieką usunęli ze skóry narośl i oznajmili, że to niegroźny tłuszczak – było, minęło. Osobie chętnej na adopcję tego malucha taką właśnie informację przekazaliśmy. Pies poszedł do adopcji. Przy okazji badań kontrolnych weterynarz dopatrzył się w dokumentacji medycznej od schroniska, że guz był złośliwy i istnieje ryzyko przerzutów… Jako wolontariusze robimy, co możemy, by zapobiegać takim sytuacjom. Ale przy liczbie psów zbliżającej się do tysiąca pomyłki będą zdarzać się zawsze – kontynuuje anonimowa wolontariuszka.

Czy jako adoptujący możemy uchronić się przed takimi pomyłkami? Czy da się w ogóle jeszcze przed adopcją sprawdzić, czy dany psiak faktycznie jest zdrowy?

Adoptowany pies miał być zdrowy, ale wykryto u niego chorobę? Musisz być na to gotowy!

Adoptując psa, nigdy nie możemy być pewni, że wybrany przez nas pies, który miał być zdrowy, naprawdę na nic nie choruje. Dlatego każdy opiekun adopciaka w ciągu kilku pierwszych dni zwierzaka w nowym domu powinien udać się z nim na dokładny przegląd zdrowia u lekarza weterynarii. Nawet jeśli u psa nie wystąpią żadne niepokojące objawy!

Wiele chorób psów początkowo przebiega bezobjawowo i nawet przebywający w domu z psem opiekun może nie zorientować się, że zwierzak na coś choruje. Dlatego każdemu adoptującemu po kilka razy powtarzam, by najpóźniej po tygodniu zabrał psa na badania krwi, moczu i ogólną kontrolę zdrowia. Niemal wszystkie psy ze schroniska wymagać też będą odrobaczenia. Siedząc po kilka w boksie i mając kontakt z odchodami innych czworonogów, bez przerwy zarażają się od siebie przeróżnymi pasożytami. Tego nie da się zwalczyć w schronisku nawet regularnym odrobaczaniem – tłumaczy Kasia.

Wolontariusze rozumieją, że nie każdy gotów jest na adopcję ciężko chorego psa, który wymagać będzie stałej opieki w domu i podawania kosztownych leków. Jednak według nich zakładanie, że adopcja młodego i zdrowego psa uchroni nas przed takimi problemami, jest całkowitym błędem.

Branie ze schroniska młodych psów i myślenie, że w ten sposób uniknie się większych wydatków na leczenie, jest kompletną pomyłką. Każdy, kto chce mieć psa, powinien być gotowy na to, że zwierzak zachoruje i trzeba będzie go leczyć. Nawet jeśli adoptujemy młodego, silnego i całkowicie zdrowego psa, nic nam nie zagwarantuje, że ten pies za kilka miesięcy nie złapie babeszjozy albo nie złamie sobie łapy, potykając się na schodach. Takie sytuacje też będą się wiązać z ogromnymi kosztami leczenia – przestrzega wolontariuszka Kasia.

Chorują nie tylko psy z adopcji!

Problem nagle pojawiających się chorób i związanych z nimi ogromnych kosztów leczenia nie dotyczy tylko psów z adopcji. Również wiele rasowych czworonogów pochodzących nawet z z najlepszych hodowli może ciężko zachorować lub ulec poważnemu wypadkowi. W hodowlach niektórych ras obowiązkowe są testy genetyczne, sprawdzające obecność lub nosicielstwo chorób typowych dla rasy. Jednak nawet one nie gwarantują, że kupiony przez nas maluch nie zachoruje na dysplazję, niewydolność nerek czy chorobę serca. Dlatego niezależnie od tego, na jakiego psa się zdecydujemy, zawsze powinniśmy zdawać sobie sprawę z niemałych wydatków, jakie wiążą się z opieką nad domowym czworonogiem.

MAMY DLA CIEBIE PREZENT! Zapisz się do newslettera Psy.pl i już teraz odbierz za darmo e-book „50 ras w sam raz do kochania”

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

null
Aleksandra Prochocka

Specjalista do spraw żywienia psów, zoopsycholog, wolontariusz w Schronisku na Paluchu. Absolwentka studiów magisterskich na Wydziale Nauk o Zwierzętach, SGGW.

Zobacz powiązane artykuły

18.11.2024

5 niebezpieczeństw, które stwarzają nieodpowiedzialni opiekunowie psów

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Niefrasobliwość niektórych psiarzy potrafi zadziwiać! Jakie błędy popełniają nieodpowiedzialni opiekunowie, narażając tym swojego psa na niebezpieczeństwo?

niebezpieczeństwa dla psa

undefined

10.10.2024

Pies czuje się samotny? 5 sygnałów, że powinieneś poświęcać psu więcej uwagi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Po czym poznać, że pies czuje się samotny i potrzebuje więcej uwagi ze strony opiekuna? Oto 5 najczęstszych sygnałów, które mogą o tym świadczyć!

null

undefined

09.10.2024

Pies w rytmie miasta - jak zarządzać czasem między pracą, a opieką nad pupilem?

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Jeszcze do niedawna całkiem powszechny był pogląd, że pozostawianie psa w samotności na czas naszej pracy jest dla niego męczarnią – a na posiadanie pupila powinny decydować się tylko osoby, w których domu cały czas jest ktoś obecny. Podobne opinie można było usłyszeć o mieszkaniu z psem w bloku. Psy trzymane cały dzień w ogródku, pod okiem starszych członków rodziny czy niepracującej pani domu, miały być o wiele szczęśliwsze i lepiej “wybiegane” niż ich miastowi współplemieńcy. Czasy jednak się zmieniły…

jak zarządzać czasem między pracą a opieką nad psem

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się