20.05.2005
Serce dla Milusia
psy.pl
Ten tekst przeczytasz w 5 minut
Twórcy Weterynaryjnego Banku Krwi im. Milusia, Jerzy Kemilew i Robert Marczak, zwyciężyli w drugiej edycji naszego plebiscytu Serce dla Zwierząt
fot. Shutterstock
– Słyszałem, że ty też pracujesz w bankowości”, przywitał mnie jakiś czas temu krewny na uroczystości rodzinnej – śmieje się Jerzy Kemilew. Zaraz jednak dodaje poważnie: – Najważniejsze w tej waszej nagrodzie dla nas jest upowszechnienie idei banku krwi dla zwierząt. Od czasu publikacji materiałów w „Moim Psie” ludzie wreszcie przestali się dziwić, po co komu taki bank.
Działający w podwarszawskiej Falenicy Weterynaryjny Bank Krwi im. Milusia przez całą dobę wspomaga psy i koty potrzebujące krwi m.in. w przypadku zatruć, spadku morfologii, dużej utraty krwi czy chorób odkleszczowych. Dostarcza również krew do sal operacyjnych w klinikach weterynaryjnych na terenie całej Polski. Dzięki krwi z banku udało się uratować już ponad 200 zwierząt.
Celem plebiscytu Serce dla Zwierząt jest uhonorowanie osób, które w danym roku zrobiły najwięcej dla poprawienia losu zwierząt w Polsce. W tegorocznej edycji plebiscytu nominowani byli również: Dariusz Gzyra, prezes Stowarzyszenia Empatia, Wojciech Kępczyński, dyrektor naczelny i artystyczny stołecznego Teatru Muzycznego ROMA, prof. dr. hab. Włodzimierz Kluciński, dziekan Wydziału Medycyny Weterynaryjnej warszawskiej SGGW, Marek Suski, poseł PiS, Bartłomiej Szostakowski, prezes Polskiego Towarzystwa Rejestracji i Identyfikacji Zwierząt, Agencja Grey Worldwide Warszawa. O wyborze laureata zdecydowali w głosowaniu SMS-owym czytelnicy miesięcznika „Mój Pies” oraz internauci.
Ogłoszenie wyników i wręczenie nagrody odbyło się 9 maja w warszawskiej Villi Foksal. Prowadząca uroczystość redaktor naczelna „Mojego Psa” Dorota Gąsiewska podkreślała, że pomagać zwierzętom można nie tylko działając w organizacjach prozwierzęcych czy ekologicznych, ale na co dzień, niemal w każdej dziedzinie życia. Wystarczy mieć oczy szeroko otwarte i wrażliwość na krzywdę zwierząt – okazji do wykazania się na pewno nie zabraknie. Paulina Król, dyrektor ds. marketingu Agencji Wydawniczo-Reklamowej „Wprost” (wydawcy „Mojego Psa”) przypomniała, że druga edycja plebiscytu zbiegła się z 10 urodzinami naszego miesięcznika, kupionego przed laty przez AWR „Wprost” bardziej z sentymentu jego kierownictwa niż z kalkulacji biznesowej. Wspomniała o swoich zwierzętach: dogu Drabie, owczarku środkowoazjatyckim … i papudze żako.
Wzruszeni laureaci odbierając nagrodę (statuetkę kobiety niosącej wielkie złote serce, z biegnącym obok psem) dziękowali przede wszystkim… zwierzętom – dawcom krwi – i ich właścicielom, bez których bank krwi nie mógłby działać. Nie obyło się również bez podziękowań dla kolegów weterynarzy, którzy zaufali bankowi i korzystają z jego usług. W kuluarach laureaci udzielali wywiadów i opowiadali o swoich pacjentach, którym uratowali życie. Na galę licznie przybyli miłośnicy zwierząt z różnych sfer – aktorzy, politycy, działacze organizacji ekologicznych, weterynarze, pracownicy schronisk dla zwierząt.
Uroczystość wręczenia nagrody uświetnili aktorzy teatru Roma, którzy wykonywali piosenki z musicalu „Koty”. Patronem medialnym było Radio dla Ciebie.
Oprócz laureatów nagrodziliśmy też uczestniczkę konkursu na najciekawsze uzasadnienie wyboru. Aparat Cyfrowy przypadł Grażynie Cerafickiej z Warszawy, która oddając głos na naszych zwycięzców napisała: „Za to, że wyrażeniu „psia krew” nadali nowe znaczenie”.
Ocaleni dzięki weterynaryjnemu bankowi krwi im. Milusia
Jeden pies, dwie transfuzje
Jolanta Zaorska ma dwa psy – Roksanę i Matyldę. Pierwsza na babeszjozę zachorowała Matylda, a po dwóch dniach – również Roksana. Matylda szybko poradziła sobie z chorobą, ale Roksana z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. Nie pomagały kroplówki ani leki. Piątego dnia lekarze ze znanej warszawskiej kliniki poinformowali właścicielkę, że nie ma już nadziei.
– Zasugerowano nam uśpienie Roksany – wspomina Zaorska. – Ale przecież cała nasza rodzina spędzała w lecznicy na podłodze dzień za dniem, aplikując psu kroplówkę za kroplówką. Nie mogliśmy się tak po prostu poddać.
Tymczasem jednak wyniki badań Roksany przekroczyły już kilkakrotnie dopuszczalne normy. O jej życiu zadecydował przypadek – wypadł venflon i właścicielka zaniosła ją do innej przychodni.
– Przyjęła mnie młoda lekarka – opowiada Zaorska. – Mimo że przyszliśmy tylko założyć venflon, koniecznie chciała wiedzieć, co psu dolega. Opowiedziałam jej historię choroby.
Podczas gdy w pierwszej przychodni poinformowano właścicielkę, że nie ma sensu walczyć o psa, to w drugiej postanowiono go leczyć. Lekarze zdecydowali się na transfuzję krwi i dializę otrzewnową. Krew uzyskano z Banku Krwi, ale pierwsza transfuzja nie pomogła, bo przetoczona krew została „zniszczona” przez pasożyty. – Okazało się, że lek, który dostała Roksana nie zadziałał, bo była na niego uczulona – tłumaczy Zaorska. – Lekarze podali inny i postanowiliśmy zrobić jeszcze jedną transfuzję. To była ostatnia deska ratunku.
– Jerzy Kemilew jechał z krwią aż z Radomia – mówi Jolanta Zaorska. – Wtedy po raz pierwszy zostawiłam Roksankę samą w szpitalu. Wiedziałam, że źle to zniesie, ale nie miałam wyjścia. Gdy wróciłam, była już po drugiej transfuzji. Na mój widok ani drgnęła. „Jest taka słaba. To pewnie już koniec” – pomyślałam. Wyniosłam ją na zewnątrz – i nagle zaczęła biegać! Okazało się, że była na mnie po prostu śmiertelnie obrażona…
Dwa szczęścia Spartakusa
Spartakus miał szczęście od zawsze. Gdy był sześciotygodniowym kociakiem, utknął w szybie wentylacyjnym na dwa dni. Jego rozpaczliwe miauczenie usłyszała Dorota Będkowska, lekarz weterynarii i pełnomocnik prezydenta Warszawy do spraw zwierząt. Wyłamała okienko i spuściła na dół chustkę, do której włożyła kiełbasę. – Był tak wygłodzony, że rzucił się na jedzenie i przy okazji wczepił się pazurkami w chustę. Tak go wyciągnęłam – tłumaczy.
Spartakus wyrósł na pięknego rudego kocura. Po raz drugi miał szczęście w tym roku.
– Zauważyłam, że coś jest nie tak, gdy nie przychodził dwa dni na kolację – opowiada Dorota Będkowska. – Zmierzyłam mu temperaturę – czterdzieści stopni! Pobrałam krew i zawiozłam ją do laboratorium. Okazało się, że kot ma silną anemię.
Spartakus dostał kroplówkę i antybiotyki. Jednak mimo tego gasł w oczach. Dorota Będkowska postanowiła więc przeprowadzić transfuzję krwi. – Były święta i trudno było znaleźć dawcę. – Zadzwoniłam do jednej kliniki, nie było, potem do drugiej i też nic. Okazało się, że wiele klinik nie ma kocich dawców.
Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.
Zobacz powiązane artykuły
23.04.2025
Pies uratowany spod falochronu! Niezwykła akcja ratunkowa w Kołobrzegu
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
To miała być spokojna niedziela. Jednak spacerowicze przy kołobrzeskim falochronie natknęli się na coś, co poruszyło całe miasto – spod betonowych gwiazdobloków wydobywał się piskliwy głos uwięzionego psa.
undefined
17.04.2025
Policyjne psy w akcji – Tolo i Karzeł odnaleźli zaginionych!
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Nie tylko ludzie ratują ludzi. Czasem to właśnie cztery łapy i niezawodny węch robią największą różnicę. Dzięki pracy policyjnych psów służbowych – Tolo i Karła – w ostatnich dniach udało się odnaleźć dwoje zaginionych: starszą kobietę oraz chłopca, który oddalił się z domu. Każda z tych historii ma wspólny mianownik – czas działał na niekorzyść, a pomoc... miała cztery łapy!
undefined
10.04.2025
Krakowscy uczniowie z wielkimi sercami! Podsumowanie akcji Animbulans dla bezdomnych zwierząt
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
To była akcja, która pokazała, że empatia nie zna wieku, a młodzież potrafi działać z sercem, siłą i organizacyjnym rozmachem! Uczniowie krakowskich szkół tworzący inicjatywę Animbulans zorganizowali wyjątkową zbiórkę dla podopiecznych tamtejszego schroniska.
undefined