25.09.2006
Maria Czubaszek
psy.pl
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Moja miłość do czworonogów (wszystkich, ze szczególnym uwzględnieniem ras mieszanych) zaczęła się we wczesnym dzieciństwie i tak mi zostało. Pierwszego szczeniaka wyprosiłam na swoje ósme urodziny. Szczerze mówiąc, marzył mi się wtedy również rower. Kiedy jednak rodzice powiedzieli: albo, albo, bez namysłu zdecydowałam się na pieska.
fot. Shutterstock
I tak w moim życiu pojawił się cudowny foksterierek. Nazwałam go Arguś. Był najpiękniejszym, najmądrzejszym i najbardziej kochanym psem. Podobnie zresztą jak wszystkie następne. Bo od tamtego czasu już zawsze mam psa. Wprawdzie po śmierci każdego zarzekam się, że brak mi już sił na kolejną taką traumę, ale wcześniej czy później dowiaduję się o jakimś psim nieszczęściu. I oczywiście wymiękam.
Bimbra (dwuletniego kundelka z przewagą rasy wyżeł) przywiozła do schroniska, na przechowanie, jego pani. Ucałowała na pożegnanie i zapewniła, że za tydzień wróci. Nie wiem, czy uwierzył, ale wiem, że pani nie wróciła. Pół roku później trafił do podwarszawskiej willi, w której żył jak panisko. Do momentu, kiedy nowa pani, za namową narzeczonego, nie postanowiła go wymienić na nowy, bardziej rasowy model. Jego miejsce w domu zajęła rodowodowa jamniczka, a on wylądował na ulicy.
Nie muszę chyba mówić, co zrobiłam po usłyszeniu tej historii. Bimber, choć, a może właśnie dlatego, że był facetem po przejściach, okazał się wspaniały! Ale raz omal przez niego nie umarłam – ze strachu. W czasie stanu wojennego na wieczornym spacerze (po godzinie milicyjnej) na widok kota zerwał się ze smyczy i pognał pod ówczesne MSW. Za ogrodzeniem żołnierze pod bronią, a ja – przerażona, że go zastrzelą – czepiam się żelaznych sztachet i krzyczę: – Bimber! Bimber! Jeden z żołnierzy podszedł do ogrodzenia: – Oszalała pani?! Tu na pewno nikt nie kupi! Zanim wytłumaczyłam, że ja tylko wołam psa, Bimber z opuszczonym ogonem wrócił.
O Nice, półrocznym owczarku belgijskim, dowiedziałam się dwa tygodnie po śmierci Bimbra. Jej właścicielka dostała wizę do Stanów i zaabsorbowana wyjazdem nie miała czasu znaleźć dla niej nowego domu. Postanowiła więc „puścić ją wolno”. Młodą, rasową suczkę, w dodatku piękną, z pewnością ktoś przygarnie…
Nika trafiła do mnie. Była piękna i – bestia – inteligentna. Łagodna, dobrze ułożona (wystarczyły trzy lekcje ze szkoleniowcem), znała swoje miejsce w domu… na moim tapczanie. Mogłabym o niej długo opowiadać. Choć żyła tylko 12 lat. Powie ktoś, że jak na psa to nie tak krótko. Wiem. Ale uważam, że jak na takiego psa, jak Nika, to za krótko. I tym razem byłam już pewna, że więcej psów w moim życiu nie będzie.
Miesiąc później zadzwonił do mnie wolontariusz ze schroniska w Radomiu. Powiedział, że trafił tam młody kundelek, wyrzucony przez kogoś z samochodu. Wyjątkowo źle znosi pobyt w schronisku. Ponieważ straciłam ostatnio psa… Przerwałam, że to nie ma nic do rzeczy, ale popytam znajomych. Tydzień później zadzwonił, że ponieważ udało mu się właśnie załatwić samochód do Warszawy, za godzinę u mnie będzie. Żebym zobaczyła pieska. Chciałam powiedzieć, że widziałam już parę piesków, ale stracił zasięg. Przyjechali, zobaczyłam. I ręce mi opadły. Nie dlatego, że piesek nie miał nachalnej urody i wyglądał jak kupka nieszczęścia, tylko dlatego że wiedziałam, iż wbrew temu, co sobie przyrzekłam, znowu będę miała psa.
No i mam. Pieska – jak mówi mój mąż: rasy Pikuś – który dla niepoznaki ma na imię Supron. Jest przesympatyczny i przezabawny. Niedoskonałości urody nadrabia wdziękiem. Uwielbia zabawki – dostał bzika na punkcie gumowych świnek. Ma ich 15 i nawet gdy się nimi nie bawi, muszą leżeć na swoim miejscu i nikt nie śmie ich ruszyć, bo będzie miał z Supronem do czynienia. Śmieję się, że powinnam dostawać dotacje z Unii Europejskiej na gumową trzodę chlewną. A dlaczego warto i trzeba się zajmować niezbyt pięknymi porzuconymi stworzeniami? Bo te piękne mają zwykle w życiu łatwiej – podobnie jak człowiek, który jest młody, piękny i bogaty. Tym brzydszym znalezienie domu i człowieka, który je pokocha, rzadziej się udaje.
Wiem. Nie każdy człowiek musi mieć psa. Ale każdy pies musi mieć człowieka.
Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.
Zobacz powiązane artykuły
23.04.2025
Pies uratowany spod falochronu! Niezwykła akcja ratunkowa w Kołobrzegu
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
To miała być spokojna niedziela. Jednak spacerowicze przy kołobrzeskim falochronie natknęli się na coś, co poruszyło całe miasto – spod betonowych gwiazdobloków wydobywał się piskliwy głos uwięzionego psa.
undefined
17.04.2025
Policyjne psy w akcji – Tolo i Karzeł odnaleźli zaginionych!
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Nie tylko ludzie ratują ludzi. Czasem to właśnie cztery łapy i niezawodny węch robią największą różnicę. Dzięki pracy policyjnych psów służbowych – Tolo i Karła – w ostatnich dniach udało się odnaleźć dwoje zaginionych: starszą kobietę oraz chłopca, który oddalił się z domu. Każda z tych historii ma wspólny mianownik – czas działał na niekorzyść, a pomoc... miała cztery łapy!
undefined
10.04.2025
Krakowscy uczniowie z wielkimi sercami! Podsumowanie akcji Animbulans dla bezdomnych zwierząt
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
To była akcja, która pokazała, że empatia nie zna wieku, a młodzież potrafi działać z sercem, siłą i organizacyjnym rozmachem! Uczniowie krakowskich szkół tworzący inicjatywę Animbulans zorganizowali wyjątkową zbiórkę dla podopiecznych tamtejszego schroniska.
undefined