14.10.2023
Adopcja z litości – tego nie rób psu! Dobre serce to zbyt mało...
Paulina Grzybowska
Ten tekst przeczytasz w 5 minut
Są smutne, zrezygnowane i niejednokrotnie zaniedbane. Patrzą zza krat na zdjęciach, a na żywo nie mają nawet chęci, aby podbiec do siatki na widok nowego człowieka. Taki obraz psów w schroniskach łamie serce.
fot. Shutterstock
Często zachęca też do adopcji. Nie oszukujmy się – trik ze wzbudzaniem nie tyle nawet współczucia, ile litości, stosowany jest przez większość placówek i organizacji w Polsce, a także część na świecie. Niestety, często nie ma to nic wspólnego z odpowiedzialną adopcją.
Lituję się, bo mogę
Zbyt często mylimy współczucie względem innych istot – również psów – z litością. Dlaczego? Bo litość to uczucie, kiedy żałujemy psa, bo ma źle w życiu, bo inny człowiek zrobił mu krzywdę, i decydujemy się mu pomóc w swoim poczuciu wyższości. Zakładamy, że za tę pomoc będzie wdzięczny. Bo tak przecież mówi od lat wielu pracowników schronisk czy działaczy prozwierzęcych: że pies adoptowany ze schroniska jest wdzięczny i kocha najbardziej. Za to, co dla niego robimy. Za naszą litość.
Kochać kogoś z litości to znaczy nie kochać go naprawdę – Milan Kundera, „Nieznośna lekkość bytu”.
Tymczasem pies, który szuka domu, nie potrzebuje naszej litości. On potrzebuje przede wszystkim empatii, zrozumienia dla swojego stanu. My powinniśmy mieć wiedzę, jak mu pomóc, bo inaczej na nic się ta litość nad nim nie zda. W końcu pies, który trafia do nowego domu, niekoniecznie zawsze w nim zostaje. Zwłaszcza gdy został adoptowany w porywie serca…
Dobre serce nie wystarczy
Czego potrzeba do adopcji psa ze schroniska? W teorii – dowodu osobistego i bycia trzeźwym. W niektórych miejscach przejścia rozmowy czy wizyty przed adopcją. W praktyce jednak sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana.
Zawsze pytam, co kieruje osobą, która chce adoptować psa ze schroniska. Litość nie jest dobrym doradcą. Tacy ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, ile problemów może mieć taki pies i ile trzeba poświęcić czasu i zasobów, aby je rozwiązać – mówi w rozmowie z portalem Psy.pl Lidia Wikiera, przewodnicząca wolontariatu w Schronisku dla bezdomnych zwierząt w Zamościu.
Z nieprzemyślanych decyzji podejmowanych pod wpływem porywu serca często nie wynika nic dobrego. Część psów pozostaje w swoich domach przez jakiś czas, choć nie jest to przyjemne ani dla nich, ani dla człowieka. I nie chodzi tutaj o zdrowie fizyczne, bo o to opiekunowie dbają zwykle od razu. Problem stanowi kondycja psychiczna tych czworonogów. Brak czasu na regularną pracę z psem, brak funduszy na inwestycję w zajęcia ze specjalistą – to wszystko sprawia, że z czasem adoptujący czują do swoich psów, wziętych z litości i porywu serca, zwyczajną niechęć. Zwłaszcza gdy ich zachowanie nie podoba się reszcie członków rodziny, o wiele mniej chętnych do wzięcia psa od początku. W ten sposób psy wracają do schroniska – już bez litości. Za to z setką tłumaczeń.
Ludzie potrafią dzwonić w środku nocy, żeby zabrać psa, bo mają dość sprzątania po nim w domu. Częstym argumentem jest to, że jeden z członków rodziny – zwykle dziecko – psa się zwyczajnie boi. Pojawiają się kłótnie z sąsiadami, bo pies z lękiem separacyjnym wyje, gdy wszyscy są w pracy. Niektórzy adoptujący mówią wprost, że pies powoduje konflikty z mężem czy żoną albo rodzicami, dlatego musi po prostu zniknąć – mówi Dominika, wieloletnia wolontariuszka, która pomaga w adopcjach psów z Łodzi i okolic.
I tak oto historia ludzkiej litości ma brutalny koniec w schronisku. Brutalny dla psa – człowiek może się w końcu wyspać i przestać kłócić. A wystarczyło, żeby przemyślał i przedyskutował decyzję o wzięciu psa nie tylko z członkami rodziny, ale również osobami doświadczonymi w tej sprawie.
Litość nie pomaga psom
Od 15 lat angażuję się w pomoc bezdomnym psom. Prowadziłam dom tymczasowy, angażuję się w wolontariat w schronisku, przeprowadziłam kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset adopcji. I wiem jedno: do pomocy psom nie wystarczy dobre serce. Dotyczy to zarówno adoptujących, jak i tych, którzy pomagają tym psom znaleźć domy. Coraz więcej jest osób, które jasno przedstawiają zalety i wady psa, a także prezentują najgorszy ze scenariuszy, który może zdarzyć się po adopcji. Wiedzą, że w ten sposób zwiększają szanse na to, że pies pozostanie w swoim nowym domu na zawsze, a nie zostanie oddany po kilku dniach.
Psy czekające na adopcję nigdy nie są bezproblemowe. I nie wynika to tylko z ich charakteru! Musimy zrozumieć, że pies, który jest w schronisku, pozostaje w ciągłym stresie. Zmiana domu, choć w dłuższej perspektywie ma poprawić warunki jego życia, jest kolejną dawką nerwów. Dlatego nawet czworonóg, który wydaje się potulny, ładnie chodzi na smyczy i nie warczy na inne psy, może zachować się zupełnie inaczej, niż przewidywaliśmy. Co więcej, to, co nam nie przeszkadza, może być problemem dla nowego opiekuna.
Dobre serce nie wystarczy...
Wszyscy wiemy, jak wiele psów czeka na domy w schroniskach. W obliczu tego faktu promowanie psa jako bezproblemowego i takiego, który będzie wdzięczny za okazane mu serce, może wydawać się zwiększaniem szans na adopcję. W praktyce jednak jest działaniem na jego niekorzyść. Aż dziw, że nadal tak wiele osób pomagających zwierzętom decyduje się na taki krok.
Tu jednak dochodzimy do kolejnej kwestii: braku wiedzy. Tak jak do adopcji nie wystarczy dobre serce, tak i do wielu form pomagania to zbyt mało. Bo o ile współczucie jest niezbędne, gdy pomagamy wirtualnie, finansowo, wspieramy i promujemy zwierzęta, o tyle na miejscu zwykła litość i dobroć serca bez merytorycznych podwalin może się okazać pułapką. Niewiedza o zachowaniu psów, nieumiejętność odczytywania wysyłanych przez nie sygnałów sprawiają, że nie jesteśmy w stanie na dobre ocenić, jak faktycznie chce zachować się pies w obliczu różnych bodźców. To zaburza nie tylko obraz czworonoga, który przedstawiamy chętnym na adopcję, ale również może prowadzić do groźnych wypadków – jak te, kiedy pies w obronie własnych granic łapie wolontariusza zębami za rękę. Bo z litości chciał okazać mu swoje dobre serce.
I tak psu zostaje przypięta łatka, która w rzeczywistości należy do nas.
Zoopsycholożka in spe, wolontariuszka, instruktorka detekcji zapachowej i profilaktyki pogryzień zaangażowana w akcje edukacyjne, blogerka kynologiczna.
Zobacz powiązane artykuły
18.06.2024
Mały pies to też pies! Czy pamiętasz o jego potrzebach?
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Psu, do prawidłowego funkcjonowania, trzeba zaspokoić szereg potrzeb. Mały pies nadal pozostaje psem i nie jest zabawką, pamiętaj o tym!
undefined
14.04.2024
Masz psa? Od tych 5 typów osób musisz się odciąć!
Ten tekst przeczytasz w 5 minut
Ludzie mogą bardzo negatywnie wpłynąć na samopoczucie i zachowanie twojego psa. Poznaj 5 typów osób, których lepiej unikać dla swojego dobra. I dobra psa!
undefined
07.04.2024
Czy celowe rozmnażanie psów jest etyczne?
Ten tekst przeczytasz w 8 minut
Celowe rozmnażanie psów w hodowlach budzi wiele kontrowersji. Czy w świecie, który wypełniony jest bezdomniakami, mamy prawo rozmnażać celowo psy konkretnych ras? Sprawdźmy!
undefined